Nie lubię diety! Lubię za to
dobre jedzenie. Jak większość kobiet nie wzgardzę dobrym ciastkiem czy lampką
czerwonego wina. Odżywiam się w miarę zdrowo, piję dużo wody, zero napojów
gazowanych. Nigdy nie katowałam się żadnymi dietami, bo wiedziałam, że kilka
drobnych zmian w codziennym rozkładzie dnia pomoże mi zrzucić parę zimowych
kilogramów. Wraz z nastaniem wiosny zaczynałam dużo chodzić, bo biegać nie
lubię, kolacje stawały się mniej kaloryczne, a szarlotka i sernik uciekały w
zapomnienie. System ten działał doskonale przez wiele lat i nie widziałam
potrzeby jego modyfikacji, no może jedynie w aspekcie zwiększania ilości zjadanych
warzyw, wyeliminowania prawie całkowicie wędlin, mniej białego pieczywa itp.
Sukienki w szafie się amortyzowały.
Kiedy więc kilka lat temu
rozpoczęłam swoje wiosenne zrzucanie wagi, jak zwykle z dużą determinacją, i
system nie zadziałał, zdziwiłam się, ale jakoś specjalnie nie przejęłam. Przyjdzie
lato i siłą faktu zgubię gdzieś te 2 zbędne kilogramy. Zresztą co to są 2
kilogramy? Nic! Minęło lato, nastała jesień, a potem zima i przybyły kolejne 3
kilogramy, a po roku znowu kolejne 3. Z numeru 38 „nagle” zrobiło się najpierw
40, a potem 42. Sukienki w szafie przestały się amortyzować, a we mnie
narastała wściekłość. Przyjaciółka zakazała mi kupować nowe ubrania, bo tym
samym zaakceptuje już moje nowe wcielenie, a wtedy z motywacją będzie ciężko. Musiałam
jednak w coś się ubrać! Pojawiły się nowe dżinsy i bluzy tzw. oversize.
Unikałam swojego odbicia w lustrze, bo nie był to dla mnie zbyt porywający
widok. Jadałam bardzo niewiele, ale regularnie, piłam wodę, ćwiczyłam,
codziennie pokonywałam co najmniej 10 km na bieżni, jeździłam na rowerze i po
dwóch miesiącach schudłam kilogram! Miałam wrażenie, że tyję już od samego
powietrza. Jakby tego było mało, nasiliły się bóle w stawach kolanowych, a na
dobicie ostry ból w stawie łokciowym. Mimo dość pogodnej natury, nie było mi
wcale do śmiechu.
Gdy w maju pojawił się u
mnie kolega z katalogami LR, nie zainteresowałam się kosmetykami aloesowymi,
tylko dietą. Wysłuchałam wszystkiego, ale potem doszłam do wniosku, że to
pewnie i tak nie ma sensu. Stracę jedynie pieniądze, jak rok wcześniej, kiedy
pierwszy raz w życiu w akcie desperacji kupiłam program diety innej firmy. Po
miesiącu zadzwonił do mnie ponownie i zapytał, czy się zdecydowałam na jakieś
produkty. Zapytałam go wówczas, czy ta dieta naprawdę działa i poprosiłam o jakieś
materiały. Stwierdziłam, że jeszcze ten jeden raz spróbuję.
Zamówiłam cały miesięczny pakiet, do tego wzięłam 3 butelki Aloe Vera Freedom
na te moje stawy i z ogromną dozą sceptycyzmu rozpoczęłam dietę. Muszę się też
przyznać, że przez pierwsze dwa tygodnie sabotowałam ją trochę, nie wierząc, że
to co robię ma sens i mimo diety pozwalałam sobie codziennie na jakiś słodki
dodatek. Tak trochę na przekór. Po około dwóch tygodniach przestałam mieć
ochotę na coś słodkiego, nawet nie zauważyłam kiedy.
Codziennie rano, jak zresztą od
wielu lat, wypijałam najpierw szklankę ciepłej wody z cytryną. Po około pół
godzinie wypijałam 30 ml żelu aloesowego, potem piłam shake
truskawkowo-bananowy. Po jakimś czasie 4 tabletki minerałów Probalance na
odkwaszenie popijałam wodą. W pracy przygotowywałam sobie dzbanek z
oczyszczającą herbatą ziołową, która idealnie łagodziła poczucie głodu. O
godzinie 14.00 robiłam sobie zupkę, po niej znowu 4 tabletki Probalance ze
szklanką wody. Przed kolacją piłam znowu aloes, po nim zjadałam normalną,
gotowaną kolację, gdzieś między 18.00 a 19.00. Po kolacji ponownie 4 tabletki minerałów
i szklanka wody. Na dwie godziny przed snem, kiedy zazwyczaj pojawiała się
ochota na małe co nieco, trzeba było wypić napój proteinowy, więc uczucie głodu
mijało. Przed snem wypijałam jeszcze albo szklankę wody, albo małą filiżankę
ziołowej herbaty. Po dwóch tygodniach zauważyłam, że ubrania przestały się
opinać i od tego momentu zaczęłam tę dietę traktować na serio. Ważyłam się
codziennie rano, bo chciałam dokładnie wiedzieć, co się dzieje i czy to, co
jadłam wieczorem służy mi, czy też nie. Zauważyłam, że na kolację zaczęłam
jadać mniejsze porcje. Codziennie rano ważyłam o około 100 g mniej. To
motywowało! Kiedy wychodziliśmy do znajomych na proszoną kolację, następnego
dnia rano ważyłam oczywiście od razu pół kilo więcej, ale zauważyłam, że w
ciągu tygodnia nie dość, że gubiłam te pół kilo, to dalej chudłam, powoli lecz
systematycznie. Po miesiącu zrzuciłam 5 kilogramów i byłam naprawdę szczęśliwa.
I po raz pierwszy od wielu lat miałam płaski brzuch! Z tego cieszyłam się
najbardziej. Dokupiłam kilka produktów: shake i zupę, proteiny, minerały i aloes.
Za tydzień miałam wyjechać na urlop, więc motywacja osiągnęła swój szczytowy
punkt. Bałam się, że na urlopie znowu utyję i szczęście będzie trwało krótko,
więc profilaktycznie wzięłam ze sobą shake, herbatę i minerały i faktycznie
zamiast śniadania piłam shake, ale obiad i kolację jadłam już normalnie. Po
ubraniach czułam, że jest wszystko w porządku, więc nie odmawiałam sobie
właściwie niczego. Dużo chodziłam zwiedzając, więc nie miałam wyrzutów sumienia
z powodu wizyty w cukierni.
Kiedy wróciłam do domu i po raz
pierwszy od 3 tygodni zważyłam się, z satysfakcją stwierdziłam, że dotarłam do
celu czyli 62 kilogramów. Zauważyłam też, że całkowicie ustał ból w stawach
kolanowych, co było prawdziwym błogosławieństwem. Ból w łokciu pozostał
niestety nadal, co mocno utrudniało mi życie, bo to była prawa ręka. Teraz
największym pytaniem było jak długo utrzymam wagę, czy pojawi się efekt jojo
(zapewniali, że nie będzie). No i co z tym łokciem. Postanowiłam trzymać w domu
na wszelki wypadek po puszce zupy i shake, gdyby znowu coś się działo. Znajomi
na mój widok pytali, czy byłam na wczasach odchudzających lub w Spa. To było
bardzo miłe.
Od czasu diety minęły dwa lata. Efektu
jojo nie było. Co się zmieniło? Wiele. Uznałam, że chcę wiedzieć więcej,
poszukać odpowiedzi na wiele pytań. Po kilku miesiącach przestał mnie boleć
łokieć, po tym jak zastosowałam kurację Colostrum. Zaczęłam aktywną współpracę
z LR właśnie z tego powodu, bo sama na sobie doświadczyłam, jak niewiele
trzeba, aby doprowadzić się do porządku. Dla mnie zetknięcie się z ofertą tej
firmy, było błogosławieństwem w tym sensie, że naturalnymi metodami
wyeliminowałam problemy, które wydawały się wymagać poważniejszej ingerencji.
Zrozumiałam jak funkcjonuje mój organizm, nauczyłam się wsłuchiwać w niego. Mój
wiek metaboliczny cofnął się z 47 do 41 lat, co każdą pięćdziesięciolatkę
niezmiernie cieszy. Dwa razy do roku oczyszczam porządnie organizm, piję żel
aloesowy regularnie. Poprawił się też wygląd skóry. Ubrania z rozmiarem 42 schowałam do kartonu.
Wiem, że system diety BodyMission nie jest jedynym sposobem zrzucenia wagi. Ma jednak podstawową zaletę –
prostota i nie kosztuje majątku. Dla kogoś, kto jest aktywny zawodowo od rana
do wieczora i nie ma czasu na gotowanie dietetycznych posiłków, to doskonałe
rozwiązanie. Poza tym istota diety nie polega jedynie na tym, aby dostarczać do
organizmu mniej kalorii. Tutaj chodzi o coś zupełnie innego. Oczyszczenie
organizmu z toksyn, przywrócenie równowagi kwasowo-zasadowej, redukcja
otłuszczenia organów wewnętrznych, usprawnienie metabolizmu, zwiększenie
wchłaniania substancji odżywczych z pokarmów jako efekt usprawnienia pracy
jelit. Dlatego po zakończeniu diety nie ma efektu jojo. Posiłki z diety
zawierają wszystkie potrzebne organizmowi substancje odżywcze, dlatego podczas
diety nie odczuwa się zmęczenia, wręcz przeciwnie, samopoczucie jest bardzo
dobre, a witalność wzrasta.
Od tego czasu wiele osób, które
skorzystały z proponowanej przeze mnie diety, schudło. Komu się nie udało? Było
kilka takich osób. Zazwyczaj problem tkwił w nieprzestrzeganiu zaleceń,
nieregularnym spożywaniu posiłków, piciu zbyt małej ilości wody, podjadaniu
między posiłkami. Gorsze efekty mają też osoby z poważnymi zaburzeniami, typu
insulinoodporność, choroba Hashimoto. Zrzucają wagę, ale w innym tempie, co
może zniechęcać.
Jeśli masz jakieś pytania, skontaktuj się mailowo: sklep@vivro.pl lub telefonicznie 795 536 998.
zdjęcie: top-weight-loss-mistakes.com
Ja od jakiegoś czasu także zastanawiam się nad tym aby spróbować pozbyć się paru zbędnych kilogramów. Akurat na moim osiedlu firma Fitpark postawiła tak zwane Otwarte strefy aktywności i zastanawiam sie nad tym aby właśnie tam poćwiczyć. Powiedzcie mi co wy o tym sądzicie?
OdpowiedzUsuńOj. Na zrzucenie zbędnych kilogramów jest cała masa rozwiązań. Lepszych, czy gorszych. Ja na przykład stosowałem taki oto wspomagający specyfik: https://centrumpielegnacji.pl/vanefist-neo-nadmierne-kilogramy-koniec-z-nimi, który cudów nie zdziałał, no bo nic nie zdziała cudu, ale sporo od siebie dodał.
OdpowiedzUsuńNie uniwersalnej odpowiedzi na pytanie o to jaka dieta pomoże. Każda dieta powinna być przede wszystkich przypisana po konsultacji z dietetykiem i zrobieniu przez niego właściwych badań. Sam, gdy chciałem iść na dietę to zdecydowałem się na odwiedzenie kliniki Medicus we Wrocławiu, tu macie ich stronę http://stopotylosci.pl/.
OdpowiedzUsuń